sobota, 12 lipca 2014

Epilog

*9 miesięcy później*
- Z moją nogą jest już w porządku Harry. Mogę zjeść z wózka. - Chciałam zejść z tego ustrojstwa. Harry nigdy mi nie powiedział jak chciał uciec, ani jak było dokładnie z jego ojcem. Nie chciałam w sumie aby mi o tym mówił.
- Musimy poczekać, aż w pełni wyzdrowiejesz. A jeśli coś Ci się stanie? - Mówił szeptem gdy patrzył na mnie. Siedzieliśmy na krzesłach, na przeciwko siebie. Znaczy on na krześle ja na wózku. Nie mogłyśmy głośno rozmawiać, bo strażnicy wszędzie stali.
Harry został skazany na 17 lat. NA 17 LAT! Kiedy usłyszałam wyrok, wpadłam w histerię.
- Mam leki przeciwbólowe? - Zapytałam sama siebie.Harry uniósł brew.
- Przykro mi. Chcę żebyś się stąd wydostał, okej? Następnym razem jadę na Karaiby i Ty masz tam jechać ze mną. - Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Moglibyśmy zrobić to co Rose i Jack w Tytanicu.
Harry sprzedał wszystko co miał w poprzednim domu i dał mi pieniądze, abym kupiła sobie jeden bilet. Na początku odmówiłam, ale po pewnym czasie się zgodziłam. Jego jednym wymaganiem było to, że gdy miałam wejść na rejs musiałabym zostać z nim w związku. Z nim. Mam taki obowiązek.


Wszyscy z mojej ulicy, rodziny byli na pogrzebie mojej mamy. Musiałam wypowiedzieć jakiś tekst. Pieniądze i dom dostałam ja. To trochę dziwne, że jestem zakochana w osobie, która ją zamordowała. Trudno mi było opłacić dom, iść na studia i znaleźć pracę. W ten sposób musiałam sprzedać dom. Nigdy nie doświadczyłam życia na własną rękę.
- Myślę, że następnym razem pojedziemy we dwoje na plażę. Moglibyśmy się pieprzyć na plaży, prawda, że byłoby zabawnie? - Harry pochylił się i i sięgnął do mnie ręką.
- Nie dotykać! - Jeden ze strażników krzyknął.
- Pierdol się stary. Rozmawiam ze swoją dziewczyną, mogę przynajmniej potrzymać jej rękę? - Zapytał Harry.
- Twoja dziewczyna jest również twoją siostrą, więc nie.
- Jak to jest dać tobie jej rękę i pomóc jej iść do damskiej toalety? Spotkam ją tam za chwilę i będziesz mógł obserwować jak jej mózg kurwa wypływa?
Starałam się zachować poważnie jak Hazza wypowiadał te słowa tak dosadnie. Wszyscy się na nas spojrzeli.
- Zamknij się, bo nie będziesz miał juz żadnych odwiedzin.
- Kurwa w porządku. Mógłbyś mi dać chociaż trochę luzu? Znaczy się, będę to przez 17 lat. Jeśli byłbyś na moim miejscu i przez tyle lat nie dostał się do wnętrza swojej dziewczyny to co byś zrobił?
- Harry! - zachichotałam. Robiliśmy to w celi i ponownie trochę później. - Proszę, bądź cicho.
Zaszłam w ciążę, ale musiałam podjąć się aborcji, ponieważ dziecko mogłoby być chore, albo by umarło po urodzeniu. Wolałam tego nie przeżywać.
- Przepraszam kochanie. - popatrzył się na mnie. - Co by się stało jakbym przysiadł się bliżej nie dotykając jej? - Zapytał strażnika.
Strażnik kiwnął głową więc Harry zrobił jak mówił.
- Jak się czułaś jak przyszłaś tutaj? Bolało Cię coś?
- Niee, w porządku. Przyjechałam autobusem. Lekarz mówią, że noga goi się szybciej niż oczekiwali.
- Jestem z Ciebie dumny kochanie.
Uśmiechnęłam się do niego i pochyliłam. Wyszeptałam mu do ucha.
- Myślisz, ze kiedy uda Ci się uciec?
- Serio? - Jęknął, wystraszyłam się, że może go tym pytanie zdenerwowałam, dopóki nie zobaczyłam uśmiechu na jego twarzy.
- Shay, wtedy kiedy w pełni wyleczysz nogę, nie będziesz potrzebowała Kul ani wózka. Wtedy ucieknę.
Mam plan ucieczki, dobry plan.

6 miesięcy później.

Czekałam na zewnątrz dworca autobusowego, w dół ulicy od więzienia. Miałam na sobie okulary i długi beżowy płaszcz. Byłam bardzo zadowolona z ubioru. W ciągu ostatnich kilku miesięcy nauczyłam się ulic stąd na lotnisko. Abyśmy mogli tam szybko dostać się. Musiałam kupić nowe dowody osobiste dla mnie i dla Harry'ego.
Moje nowe imię to Dia Collins a Hazzy Aaron Chambers. Od tej pory musiałam bardzo mocno się malować, przefarbować włosy.
Nagle poczułam ramiona, które odciągają mnie na bok. Miałam krzyknąć, ale po chwili ogarnęłam, że to Harry. Natychmiast przytuliłam się do niego. Byłam szczęśliwa.
- Wyglądasz pięknie Shay. Masz moje ubrania?
- Tak. - powiedziałam podając mu torbę.
Harry poszedł za krzaki. Pomarańczowy, więzienny strój wyrzucił, a założył swoje ubrania.
- Gdzie samochód twojej matki?
- Tam.- Pokazałam mu granatowy samochód.
Harry usiadł na miejscy pasażera, a ja kierowałam. Odjechałam tak szybko jak było to możliwe.
Między nami  w samochodzie panowała niezręczna cisza. Harry ją przerwał.
- Twoje włosy są piękne. - Odwróciłam się do niego
- Kurwa Shay, patrz na drogę.
- Cholera, przepraszam. to chyba nie jest takie proste jak myślałam.
- Powiem Ci co robić, ale skup się na drodze, okej kochanie?
Na lotnisko jechaliśmy około godzinki. Wysiedliśmy i udaliśmy się do środka. Mieliśmy zamiar lecieć do Nowego Jorku. Jak na razie będziemy udawać, że lecimy na urlop.
Wszystko poszło dobrze. Dotarliśmy do samolotu. Bałam się bardzo, ponieważ pierwszy raz leciałam samolotem. Harry szybko założył perukę. Wyglądał w niej całkiem ładnie. Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Ej, Ty możesz nałożyć makijaż, a ja nie.
- Niestety. - Zachichotałam
Godzinę później Harry pocałował mnie lekko na rozbudzenie informując mnie, że niedługo lądujemy. Zdałam sobie sprawę, że miałam głowę opartą o jego ramię.
Po wylądowaniu szybko odszukaliśmy nasze torby i wyszliśmy z lotniska. Nie miałam pojęcie gdzie mamy iść. Nie chcieliśmy zwrócić na siebie uwagi więc nikogo nie pytaliśmy o jakąkolwiek drogę. Jednak po krótkim czasie odnaleźliśmy centrum.  Nigdy nie widziałam tylu ludzi w jednym miejscu, było strasznie tłoczno.
- Okej, więc teraz musimy znaleźć jakieś małe lokum dla nas.Bierzemy pierwsze, które znajdziemy, dobra? Później pomyślimy co dalej. - Harry powiedział do mnie, szybko ściągając perukę. W zgodzie kiwnęłam głową.
- Kiedy powiesz mi w jaki sposób uciekłeś z więzienia? - Zapytałam go.
- Oh tak. - Zaśmiał się, na co zmarszczyłam brwi. - Uciekłem przez kanał wentylacyjny.
- Serio? tyle czasu nie chciałeś mi powiedzieć, że uciekniesz kanałem wentylacyjnym? - Zastanawiałam się, a on wyciągnął telefon i szukał taniego mieszkania w Nowym Jorku.
My serio to zrobiliśmy. Uciekliśmy od policji w nowym Jorku. Jeśli to nie jest ekscytujące, to ja nie wiem co to..
_______________________________________

Tak więc znów jest tak jakby Cliffhanger.
Mam nadzieję, że całe tłumaczenie wam się podobało, jest ogrooomnie dumna, że tyle was je przeczytało. Proszę was, skomentujcie epilog, chcę poznać wasze opinie na temat tego całego FF. 
Kochaaaam Was!
Już niebawem prawdopodobnie zacznę pisać własnego FF, więc jak już coś będzie na rzeczy to wstawię linka na tego bloga.

Podsumowując:
Łączna liczba wyświetleń: 124333.
Obserwatorzy: 107.
Komentarzy: 911.
Najwięcej osób czytało z: Polski-113424, Stanów Zjednoczonych-1155, Hiszpanii-875, Norwegii-665 itd.

#BigLove <3

sobota, 5 lipca 2014

UWAGA!

Autorka zmieniła decyzję.. po czasie. Napisała Epilog do tego FF. Czy ktoś jeszcze czyta to FF?
Jak czytasz i chcesz epilog skomentuj! <3

sobota, 22 marca 2014

Notka od Autorki

Dostałam pytanie na Ask'u czy przetłumaczę kolejny rozdział.. okej, wchodzę i go szukam.. Niestety to nie był rozdział, lecz notka od Autorki. Miłego czytania :)
_______________________________________

Okej, w zasadzie zgłosiłam tą historię do 1D Watty Awards posiadaną przez @CrissCrossDirection.
Kocham tą historię bardziej niż życie więc zgłosiłam ją w kategorie "Dark" i "Best feels". Ma to sens? Zrobiłam to ponieważ miałam bardzo dużo odsłoń i mimo to doszliśmy do porozumienia, tak więc pozwolono mi i jestem im za to bardzo wdzięczna.
Tak więc miałam nadzieję, że moglibyście głosować na nią, kiedy nominuje się do tych kategorii. Oznaczałoby to dla mnie dużo, czego wcześniej mi się nie udało.
Cieszę się, że większość z was po rozdziale 13/14 dało dalszą szansę tej historii i nadal czytaliście. Przepraszam was, za to, że myśleliście, że coś opublikowałam dalej. Nigdy już nie będzie kolejnej części FTHAM. Powtarzam, nigdy nie będzie Sequel'a ani epilogu.
Dodaj 1D Watty Awards przez @CrissCrossDirection do swojej biblioteki, dzięki czemu możesz zatrzymać zamieszczona. Proszę głosujcie na moją historię, dzięki czemu może przejść do następnej rundy. Nie wiem.. nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale teraz jestem taka podekscytowana.
Powtarzam po raz trzeci, bo może was tym zahipnotyzuje, zagłosujcie na FTHAM napisaną przez SOLEMNLY w kategorii "Dark" i "Best feels". Prosze.
Jeśli masz jakieś pytania albo chcesz po prostu się przywitać wszystkie sposoby kontaktu ze mną są w moim BIO. Kocham was wszystkich, miłego czytania! <3

- Solemnly

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 19 *OSTRZEŻENIE*

- Proszę mogę porozmawiać jutro z Harry'm? - zapytałam kierowcy gdy jechałam z powrotem do domu.
- To nie moja decyzja panno LeBlanc - mężczyzna powiedział surowo parkując na podjeździe. - Teraz słuchaj uważnie. Wejdziesz, zabierzesz swoje najpotrzebniejsze rzeczy i wrzucisz je do tego pudełka. - chwycił karton i podał mi go. Złapałam go w ręce.
- Mam twoje kule tutaj.
- Dziękuję - mruknęłam czekając na niego, aż mi otworzy drzwi od samochodu do wyjścia.
Gdy to zrobił pokuśtykałam do domu a on szedł za mną w tyle.
- Czy mogę zabrać mojego kota? - zapytałam powoli wchodząc po schodach.
- Ty nie masz kota.
- Owszem, mam.
- On jest bezpański panno LeBlanc.
Westchnęłam i skierowałam się do mojego pokoju.
- Chwilka, czemu nie czuć ciała mojej matki?
- Jej ciało zostało usunięte z domu a jej sypialnia posprzątana. Jednak zauważyli notatki ale nie ruszali ich ponieważ stwierdzili, że to sprawa osobista.
Na te słowa skręciłam od razu do jej pokoju. Co miał na myśli mówiąc 'notatki'?
Tak jak powiedział kilka kartek leżało na biurku. Ostrożnie je podniosłam.
" Przepraszam mamo. Nie chciałem tego zrobić. On kazał mi, kazał mi. Będę starał się nie zabić twojej córki tak długo jak się da... jeszcze raz przepraszam. Kocham Cię "
To jego charakter pisma. JEGO.
- Czy Harry to napisał, kiedy ją zabił? - zapytałam - Dan kazał mu zabić moją matkę i mnie. On jest nie winny!
- Shayna nawet jeśli Harry jest nie winny to tak czy inaczej przyznał się, że Cię przetrzymywał, skaleczył i zabił kilka innych osób.
- Jak długo zostanie w więzieniu?
- Nie jestem pewny ale wydaje mi się, że coś około dwudziestu lat.
- To tak długo. Wtedy będę miała około czterdzieści lat gdy go wypuszczą. - wyszeptałam.
Czy mam czekać tak długo, żyjąc w samotności? Ale Harry powiedział, że zamierza uciec wtedy gdy moja noga się zagoi. Mogę poczekać prawda?
Wyszłam z pomieszczenia i pokuśtykałam do swojego pokoju.
- Nie mam nic zbyt osobistego.
- Jestem pewien, że masz. - powiedział i wszedł do środka. - A co z tymi pluszakami?
- Mam siedemnaście lat.
- Okej... ubrania, obraz a może telefon?
- Dobra... mam kilka pomysłów.
Sięgnęłam pod łóżko i wyciągnęłam swojego nook'a, ładowarkę i telefon. Sięgnęłam do kosza i wyciągnęłam bluzkę, którą Harry sam ze mnie zdarł.
- Myślę, że jestem gotowa. - mruknęłam patrząc w dół.
- Znakomicie, wróćmy na posterunek.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Szłam do celi Harry'ego. Od trzech dni przychodzę do niego codziennie.
Opowiadałam mu swoje nowe informacje, moją przeszłość i takie tam inne.
- Jak twoja noga? - wymamrotał gdy wstałam.
Pocałowaliśmy się na przywitanie jak zwykle.
- Podobnie jak wczoraj. - uśmiechnęłam się ale jednak byłam śmiertelnie poważna.
- Nie mogę się doczekać aż stąd wyjdę - jęknął a ciarki przeszły mi po plecach.
- Kiedy zamierzasz? - zapytałam obejmując palcami klatkę.
- Dwa miesiące. Mój prawnik jest do dupy. To jakby on chciał abym tu siedział do końca życia. Jednak mam nadzieję, że zostanę skazany na krócej niż Dan, ponieważ to on mnie zmuszał.
- Masz rację.
- Ale ja ich zabiłem własnymi rękami więc nie mam prawie żadnych ulg.
- Ale zamierzasz uciec czy nie? Jeśli tak to kogo to obchodzi? - szepnęłam cicho.
- Zrobię to. Chcę udowodnić niewinność. Mniejszą mam na myśli. - zaśmiałam się
- Mówię poważnie Shay.
- Oh.. - mruknęłam - No cóż to życzę powodzenia.
Wziął cięzki, urywany oddech.
- I chcę tylko trzymać ciebie...
- Będziesz.. niedługo.
Skinął głową i nastała cisza między nami. Spojrzał na ziemię.
- Musisz przychodzić codziennie do mnie okej? - zapytał z desperacją w głosie. - Nie możesz zostawić mnie w tej celi przez dwa miesiące samemu prawda?
Nic nie odpowiedziałam chociaż chciałam powiedzieć 'tak'.
- Prawdopodobnie nie.
Więc Harry będzie w prawdziwym więzieniu? Czyli zobaczę go tylko w czasie odwiedzić i to w dodatku będziemy rozmawiać przez telefon? Nie będę w stanie go dotknąć. Będę mogła tylko na niego patrzeć.
- Zobaczymy się jutro. - mruknęłam odwracając się powoli.
- Czekaj, gdzie idziesz kochanie - Harry zapytał nerwowo. - Mogę coś powiedzieć? Wróć.
- Przyjdę jutro prawda? - pękłam. Boleśnie usiadłam na wózku.
- Co do cholery zrobiłem Shay? - pytał płaczliwie - Shay, nie złość się.
- Nie jestem zła. Jestem po prostu rozczarowana.
- Czym? - upadł na jedno kolano abyśmy byli na jednej wysokości.
- Nie chcę Cię widzieć takiego. Będę przechodziła przez ochronę, bramki. Nie będę Cię wstanie pocałować, dotknąć... - wyszeptałam.
- Kochanie, to tylko będzie przez chwilę.
- Wiem. - jęknęłam - Mam zamiar żyć na własną rękę aż moja noga wyzdrowieje.
- To nie jest legalne. Masz siedemnaście lat.
- Okej ja muszę iść. - westchnęłam
- okej.
- Zobaczymy się jutro? - zapytałam
- Tak, tak oczywiście. - potrząsnął głową jakby myślał o czymś innym.
- Nie dostanę buziaka?
- Dostaniesz. - roześmiałam się
Cmoknęłam go lekko przez kraty.
- Zasługuję na więcej niż to.
- Hej, proszę pana? - zawołałam policjanta, który po chwili do nas podszedł.
- Tak?
- Czy byłby pan w stanie otworzyć drzwi? Tylko jeden raz? - Harry spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
Oficer uniósł brwi.
- Nie mogę tego zrobić panno LeBlanc.
- Nazywam się Shay i owszem może pan. Tam są klucze a ja chcę porozmawiać chwilę z Harry'm z dala od krat.
- Tylko przez dziesięć minut - dodałam
- Nie wolno mi tego robić panno LeBl... znaczy Shay.
- Nikt się nie dowie. - próbowałam go namówić.
- Są kamery w tym pokoju. - powiedział
- Więc? Nie będzie mógł uciec.
- Mógłby z łatwością uciec jeślibym otworzył drzwi.
- Harry nie mógł by nawet przejść przez tą bramkę z tobą w tym pokoju. - machnęłam dłońmi
- Dobrze.. - westchnął - Tylko przez dziesięć minut.
Strażnik otworzył mi drzwiczki. Harry przeszedł obok niego i uklęknął przede mną.
- Czekaj - chciał mnie pocałować ale mu przerwałam. Spojrzałam na policjanta. - Wyjdź.
Harry otworzył szeroko oczy tak jak Oficer.
- Co... co... co proszę? - zmarszczył brwi.
- Tu są kamery. Nie musisz być tutaj z nami. - powiedziałam
- Shay... - Harry warknął
- Dobrze - policjant zaskoczył nas oboje swoją odpowiedzią i wyszedł z pokoju.
- Jesteś bardzo wymagająca dzisiaj - mruknął.
- Tylko dla ciebie.
Pocałował mnie.
- Czyn on to ogląda? - Harry mruknął w moje usta.
Odwróciłam sie ale nie było nikogo.
- Niee.
- Dobra mamy dziesięć minut. Dziesięć minut.
Byłam zdezorientowana co sugerował... jednak po chwili się domyśliłam.
- Nie chcę Cię skrzywdzić. - powiedział całując moją szyję. Skinęłam pośpiesznie.
- Nie zrobisz tego. - zapewniłam go przytulając go mocno.
Podniósł mnie z wózka i zaniósł do łóżka w celi. ściągnął swój podkoszulek. Miał tak wiele tatuażu.Chciałam każdy z nich prześledzić, zapamiętać. Był piękny, on i każdy jego tatuaż.
- Szybko kochanie, musimy się pośpieszyć. - powiedział niemal rozrywając moją bluzke.
Zatrzymał się na chwilę i spuścił głowę na moje piersi. Pocałował każdą delikatnie przez materiał.
- Ściągnij.
- Kamery tu są, Harry.. - szepnęłam
- Zasłonię Cię. Nikt nie zobaczy tego co moje. Ściągnij.
Sięgnęłam do zapięcia stanika.
- Spokojnie kochanie. - wyszeptał po zdjęciu stanika.
Mój oddech nie był normalny gdy pocałował moje nagie piersi, przeciągając językiem po brodawkach. Brał je między żeby. Um... Jęknęłam cicho.
- Nie pozwól aby to ktoś zobaczył. - jęknęłam na co potrząsnął głową.
- Nie pozwolę.
Położyłam głowę na poduszce a palce wplątałam w jego włosy.
- Okej... zdejmij je... - spojrzał na moje spodnie.
- Proszę ty je zdejmij - poprosiłam.
- To nie będzie bolało obiecuję.
Minęło nam prawie połowa czasu. Harry pozbył się moich spodni tak szybko jak to było możliwe. Skrzywiłam się nie co przez ból w nodze.
- Harry...? - zapytałam cicho.
- Wiem, ze to twój pierwszy raz... - zagryzł wargę - i to będzie bolało...
- Wiem - mruknęłam.
- Zawsze możemy to zrobić gdy będziesz w pełni zdrowa.
- Nie to potrwa miesiące. A sex w celi jest bardzo podniecający - zażartowałam. Musiałam rozluźnić atmosferę. - A teraz chodź. Nie mamy całego dnia.
- Mmm chętna... To mi się podoba. - wyszeptał tym znajomym, chrapliwym głosem. - Trzymaj się krat, będzie gorąco.
Zrobiłam to o co mnie poprosił, trzymając go jedną ręką za włosy. Pozbył się moich majtek i swoich bokserek. Spojrzał na mnie po raz ostatni. Patrzyłam na jego męskość, oczy mi się na jego widok rozszerzyły. Jak on mógł... ja on kurwa mógł...
Widziałam co się dzieje, głowa Harry'ego była między moimi udami. Językiem pieścił każdy centymetr mojej cipki. Gdy chciałam jęknąć, jego dłoń uniemożliwiła mi to.
- Nie chcę aby ktoś Ci usłyszał. - powiedział unosząc się w górę.
Moje piersi otoczył ramieniem, dosłownie mówił, że nie chce aby ktoś inny mnie oglądał. Czułam jak wciska we mnie palec, dyszałam.
- Musimy się pośpieszyć, nie mamy dużo czasu - Powiedziałam drżącym głosem
- Mhmm - Jego głos dodatkowo sprawił, że byłam blisko, moje nogi zaczęły się trząść - Jeszcze nie teraz
- Harry...
Potrząsnął głową.
- Mamy sześć minut do końca. - skinęłam głową patrząc na niego - Kamery mogą Cię zobaczyć.
- Oh jesteś zazdrosny?
Zaśmiał się. Lekko się na niego skrzywiłam na co jego uśmiech zniknął.
- Przepraszam kochanie, po prostu staram się rozluźnić nastrój. - Posłałam mu szczery uśmiech
- Jesteś pewna? - zapytał
- Oczywiście
- Okej
Jego prawa rękę ułożyła się delikatnie na moim policzku a lewa zaciśnięta na łóżku obok mojej głowy. Spojrzałam na niego ze zdumieniem a swoje ramiona owinęłam wokół jego szyi, łącząc nasze usta. W tym momencie poczułam jak wszedł we mnie. To było takie dziwne, niekomfortowe uczucie.
- Trzy minuty! - Ktoś krzyknął na co moje oczy rozszerzyły się.
Harry lekko odwrócił swoje ciało i spojrzał za siebie. Poczułam zawroty głowy... to było takie bolesne. Na całe szczęście nie było tu policjanta.
- Dajcie nam jeszcze pięć minut a tak to nie przyjdę jutro. - Mój głos był spięty a łzy zgromadziły się w moich oczach podczas gdy Harry powoli sie we mnie wbijał. Wyglądał na smutnego ale nie wiem czy z tego powodu, że powiedziałam, iż jutro nie przyjdę czy z tego, że zadawał mi ból.
Usłyszałam ciche westchnienie strażnika.
- Dobrze...
Usłyszałam jak odchodzi...
Już nie mogłam wytrzymać.
-Harry to boli. - płakałam cicho ukrywając twarz w jego szyi.
- Cii - lekko mnie pocałował. - Kocham Cię
- Ja.. Ja też Cię kocham
- Ja bardziej
Całowaliśmy się wolno, spokojnie... ból słabnął ale nadal był odczuwalni na pewien sposób. Pociągnęłam go za dolną wargę zębami.
- Jesteś blisko? - zapytałam.
Odkąd Harry wkroczył do mojego życia było inaczej... Czasami przeraźliwie, radośnie, miło, boleśnie, intymnie. Pokazał mi jak to jest kochać i jak to jest być kochanym.
Harry odpowiedział na moje pytanie skinieniem głowy. Wbijał się we mnie szybciej, szybciej niż wcześniej. Czułam jak coś pali się w moim żołądku. Byłam na krawędzi. Harry głośno jęknął i upadł na mnie starając się nie oprzeć na mojej chorej nodze. Ten jęk był tak głośny... mam nadzieję, że nikt tego nie słyszał. Spojrzałam na Harry'ego.
- Jesteś taki niesamowity - płakałam mówiąc mu to. - jesteś idealny
- Kochanie, nie jestem idealny, nigdy w pobliżu tego. - pogłaskał mnie po policzku - Jesteś ciemnością.
- Jesteś moim światłem.
- A ty jesteś moja - Odpowiedział, zanim przycisnął swoje usta do moich.
- Trzy minuty, znowu!- Krzyknął mężczyzna, z wyraźną irytacją w głosie.
- Chodźmy cię ubrać- powiedział Harry, schodząc z ławki i najpierw zakładając swoje bokserki.
- Mogę się sama ubrać- powiedziałam mu. -Robię to od kilku dni.
- Och.. okej- mruknął. Mogłabym powiedzieć, że poczuł się bardziej godny ubrania mnie niż siebie. Byłby delikatny, za delikatny.
Gdy już oboje byliśmy już ubrani, mieliśmy jeszcze dwie minuty, które spędziliśmy poza celą. Policjant wrócił i wyprowadził mnie po tym jak powiedziałam Harry'emu po raz ostatni, że go kocham. Chociaż wiem, że powiedziałam, iż nie zamieram przychodzić jutro, wiem, że kłamałam. 
___________________________________________________

Oto ostatni rozdział tego FF :c Szkoda..no ale cóż autorka postanowiła zakończyć na tym etapie.

Smutno mi, że to już koniec.. :C
Bardzo wam dziękuję za 78347 wejść, 101 obserwatorów i 821 komentarzy ! <333
Mam nadzieję, że podobało wam się moje tłumaczenie i nie mieliście problemów ze zrozumieniem fabuły.
Kocham was ! <3

Zapraszam na moje kolejne tłumaczenie : http://impregnantwithharrystylesbaby.blogspot.com/

Zamierzam rozpocząć tłumaczenie jeszcze czegoś nowego. Czegoś takiego.. interesującego XD
Jeśli już coś znajdę na tym blogu pojawi się do tego Link!
Jeśli chcesz abym napisała Ci i zaprosiła na to 'nowe' tłumaczenie zostaw swój TT na: 
http://forcedtohideamurderer.blogspot.com/p/nowe-tumaczenie.html BĄDŹ TUTAJ W KOMENTARZU 'tylko podpisz abym Cie dodała do listy na nowego FF'


LICZĘ NA SZCZERE KOMENTARZE OD WAS ! TO BYŁ OSTATNI ROZDZIAŁ WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE KAŻDY ZOSTAWI PO SOBIE OSTATNI KOMENTARZ <3

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 18

Moja noga bolała bardziej niż przedtem...
- Przepraszam, proszę pana? - starałam się nie płakać ale się nie dało.
Zignorował mnie.
- Ci policjanci zranili mnie. Wczoraj zostałam postrzelona a oni pogorszyli sprawę mojej rany.
- Panno LeBlanc mogła pani siedzieć w szpitalu a nie z niego uciekać.
- To Dan mnie postrzelił! Harry nie chciał mnie zostawić samą w szpitalu więc zabrał mnie do domu. - wyjaśniłam.
Milczał.
- Harry zabił go po tym jak Dan mnie postrzelił. - powiedziałam to mimo, że to raczej był zły pomysł.
- Gdzie jedziemy - ciągnęłam rozmowę.
Westchnął głośno.
- Do komisariatu. Musisz iść na przesłuchanie.
- Przesłuchanie? Co to jest?
- Pomyśl panno LeBlanc. Będziesz przesłuchiwana na temat Harry'ego Styles'a.
- Czy on zostanie zamknięty w więzieniu? Czy będę mogła się z nim zobaczyć? - Tysiące pytań siedziało mi w głowie.
- Nic nie jest pewne. - oparłam głowę na oknie gdy wjeżdżaliśmy na parking.

Harry POV

Jaki jest send walczyć? Shay nie ma tu, prawdopodobnie jest teraz w szpitalu. Jak oni mnie znaleźli?
- Po prostu powiedź mi gdzie do cholery jest Shay! - Uderzyłem ramieniem w okno radiowozu gdy parkowaliśmy. W tym samym momencie obok nas stanął drugi radiowóz.
- Shay!- krzyknąłem próbując wydostać się z samochodu gdy zobaczyłem ją na tylnym siedzeniu.
Kierowca wysiadł i otworzył przed nią drzwi.
- Ona jest kurwa postrzelona w nogę. Pomóż jej wyjść z auta na litość boską!
- Harry proszę nie rób nic, mi nic nie jest. - powiedziała
- On ma Ci pomóc w tym budynku! - wysyczałem poprzez zaciśnięte zęby patrząc na policjanta, który stał obok niej.
Westchnęła i zamknęła oczy.
- W porządku.- szkoda, że to nie ja jej mogłem pomóc.
Moje poirytowanie rosło gdy widziałem jak ten oficer nic nie robi.Czy on jest pierwszy dzień w pracy? Myślę, że muszę znaleźć dupka, który go zatrudnił.
- Na co do cholery czekasz! - krzyknąłem - Kurwa masz jej pomóc. Noga ją boli idioto!
Człowiek natychmiast złapał ją za ramiona, podtrzymując ją. Złapał ją dłonią wokół tali starając się jej złapać równowagę. Przytuliła się do niego gdy szli do budynku.
- Dlaczego nie daliście jej kul? - szedłem w innym kierunku niż Shay.
Mężczyzna nie odpowiedział mi. Zamknął mnie w celi. Oparłem się o kratki.
- Więc nie odpowiesz mi? - nawet nie spojrzał na mnie.
- Gdzie jest Shay?
- Przejdzie badania a później uda się na przesłuchanie.
- Czy ty sobie kurwa żartujesz? - krzyknąłem - Nie widziałeś jej plastra na nodze, tego jak kuleje i kul w dłoniach? - westchnął głośno.
- Nie o te obrażenia mi chodziło.
- Myślisz, że ją zgwałciłem? Żartujesz sobie ze mnie. - mruknąłem siadając na skrzypiącym łóżku.
- Najgorsze co zrobiłem to... Nie było to nawet złe bo jej się podobało.
Dlaczego opowiadam to policjantowi?
- Co z nią zrobiłeś? - zapytał szybko
Powiem mu bo przecież co mam do stracenia...
Shay! Ale ja ją już straciłem...
- Pierwszej nocy pociąłem jej rękę, potem drugą. Później jej policzek... i... - spojrzał na mnie z obrzydzeniem ale także ze zmieszaniem z powodu mojej szczerości i uczciwości.
- Proszę być bardziej konkretnym Panie Styles. - powiedział notując to co powiedziałem.
Pokręciłem głową.
- Nie. To jest nasza sprawa.
- W tej sytuacji nie jest.
- Więc Ci kurwa nie powiem! - podniosłem głos.
Przyszedł kolejny policjant i zamienił się z tym co był tu przed chwilą.

Shay POV

- Shayna mogłabyś nam opisać co Harry robił z tobą?
- Harry nazywa mnie Shay - Westchnełam
- Przykro mi Shay, a teraz odpowiedz mi na pytanie.
- Dlaczego?
- Bo musimy wiedzieć co Ci zrobił.
- To nie ma sensu - syknęłam - możesz powtórzyć pytanie?
- Możesz nam odpowiedzieć na pytanie?
- Kiedy mogę zobaczyć Harry'ego?
Zanim odpowiedział jakiś mężczyzna wszedł do pokoju. To był ten co Zabierał Harry'ego. Schylił się i podał jakieś papiery temu co siedział naprzeciwko mnie. Szepnął mu do ucha tak, że nawet ja usłyszałam.
" Styles przyznał się do wszystkiego z wyjątkiem tego, że nie chce określić jak dotknął Shayn'e. Postaraj się wyciągnąć to z niej"
Wyszedł z pokoju.
- Więc to są papiery gdzie Harry przyznał się do tego jak cię pociął i "dotknął" Cię. Co to oznacza? Ale tak konkretnie? - uniósł brew.
- To znaczy, że dobrze... włożył palce... i ten jego język... I dotknął mnie tutaj - pokazałam na piersi.
- Tylko tam?
- Nie.
- To gdzie jeszcze?
Zawahałam się.
- Proszę, nie chcę tego mówić.
Skinął głową.
- Rozumiem
- Dziękuję.
- To jest poważne Shayna..
- Shay! - płakałam - Nazywam się Shay
- Panno LeBlanc, to jest poważne, to podchodzi pod gwałt. - wyjaśnił
- Nie, ty masz to wszystko źle! - zerwałam się z krzesła.
- Jak to mam źle.
- Co sugerujesz?
- Nie sugeruję niczego. Teraz proszę usiądź. - powiedział surowo.
- To ni był zaangażowany gwałt. Kocham go!
- Usiądź Shay.
- Wierzysz mi?
- Tak - usiadłam na krzesełko.
- Czy mogę się zobaczyć z Harry'm?
- Musisz udać się do szpitala. Nie możesz chodzić.
- Bo ojciec Harry'ego mnie postrzelił. Dan Styles. Jestem pewna, że słyszałeś o nim.
- Czy wiesz gdzie on jest?
- Harry... um... go zabił... bo on mnie postrzelił. - mruknełam smutno.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Nie wolno mi było wychodzić z domu przez 17 lat więc nie wiem... - splunęłam zakładając ręce na piersi. - Proszę pozwól mi zobaczyć Harry'ego chociaż przez pięć minut.
- Idę zobaczyć co da się zrobić. Zostań tutaj.
Wstał i wyszedł z pokoju. Nie ma już na nic szans, Harry przyznał się do wszystkiego. Dostanie dożywocie.
Moje rozmyślenia przerwał głos z drzwi.
- Przyznano Ci 10 minut widzenia. - powiedział mi na co się uśmiechnełam
- Sami?
- Nie - westchnęłam.
- Mój pracownik zaraz przyjedzie z wózkiem. Najmocniej przepraszam za te zaniedbania względem twojej rany.
Pomogli mi wsiąść na wózek i zawieźli mnie do pokoju. Strażnik otworzył drzwi a w środku już czekał Harry. Gdy nas zobaczył wstał.
- Shay! - krzyknął.
Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Podjechałam do niego  i stanęłam na zdrowej nodze. Chwyciłam klatkę między nami. Luki między klatkami były tak małe, że można było się tylko pocałować.
Chciałam go dotknąć ale nie mogłam.
- Tęskniłam tak bardzo. - płakałam całując go.
- Minęło dopiero kilka godzin kochanie - Zaśmiał się lekko lecz i tak zobaczyłam łzy w jego oczach.
- Proszę nie płacz
- Kochanie wszystko w porządku? - wyciągnął palce do mojego policzka lecz kraty mu nie pomagały.
Zamiast tego zacisnął palce wokół metalu a ja ucałowałam jego rękę.
- Zabrali Cie do szpitala?
- Nie, nie muszę tam iść.Wiesz czego się dowiedzieli?
- Co?
- Jak cię znaleźli?
- Nie mam pojęcia. Przepraszam, że wciągnąłem Cię w ten bałagan.
Korzystając z okazji złapał mnie z włosy, przyciągnął do klatki.
Westchnęłam cicho z przyciśniętą bokiem głową do metalu.
Pochylił się i chuchnął mi w ucho na cię się wzdrygnęłam.
- Nie martw się wszystko będzie w porządku. Będziesz odwiedzała mnie codziennie okej? A kiedy wyzdrowiejesz ucieknę, przyjdę po ciebie i się ulotnimy.
Otworzyłam szeroko czy i usta w szoku. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Jak? - wyszeptałam.
Uśmiechnął się.
- Tak samo jak to zrobił Dan.
- Ale co ja teraz zrobie bez ciebie? Teraz gdy nie mam rodziców, gdzie będę mieszkać?
- Masz siedemnaście lat. Albo u jakiś krewnych albo w rodzinie zastępczej. Dopóki Cię nie zabiorę.
Skinęłam głową.
- dziesięć minut minęło.
- Nie - powiedziałam gdy ktoś złapał mnie za rękę.
Szybko jeszcze pocałowałam Harry'ego.
- Nie. Ja potrzebuję więcej czasu!
- Zobaczymy się jutro kochanie. Kocham Cię. - spojrzał mi prosto w oczy gdy wypowiadał te dwa ostatnie słowa.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam odjeżdżać bez słowa.
_______________________________________

UWAGA!
- Autorka nie zacznie pisać drugiej części ;ccc Z czego mam nadzieje, że zmieni zdanie i jednak napisze ją :D
- To jest przedostatni rozdział ;ccc

Kochani dziękuję za ponad 100 komentarzy pod ostatnim rozdziałem <3 Mam nadzieję, ze pod tym też tyle będzie :)
Nie myślcie sobie, że was szantażuję BO TAK NIE JEST!

70 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ <3 [wiem. że wam się uda]

KOCHAM WAS <3

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 17

Ból w udzie był taki mocny. Nawet podczas obracania się miałam problem. Moje nogi i Harry'ego były ze sobą splecione. Bolało. Nie chciałam go jeszcze budzić więc leżałam. Nadal jego usta były dociśnięte do mojego ramienia a dłońmi obejmował mnie w pasie utrzymując ciepło. Cała ta sytuacja jest chora. Zakochałam się w Harry'm, który był moim bratem i raczej on też się we mnie zakochał. Może to był błąd, może nas adoptowano? Mogę się tylko o to modlić. W sumie to jesteśmy lekko do siebie podobni... Nawet jeśli znam go tylko tydzień nie potrafiłabym uciec. Harry spał. Jego tatuaże były ukryte pod pościelą. Wyglądał jak zwykły nastolatek. Jest za młody do tego co robił do tej pory.Zmuszany był do morderstw a teraz jest zmuszany do ukrywania się. Kilka godzin temu Harry podał swoje dane lekarzowi. Jeśli jest ścigany powinni go rozpoznać. Smokey wskoczyła na łóżko i szła pomiędzy mną a Harry'm.
- Nie - szepnęłam do niej kiedy podeszła do policzka Harry'ego.
Harry usiadł gwałtownie a Smokey zeskoczyła z łóżka.
- Oh... - odetchnął z ulgą zdając sobie sprawę, ze to był tylko kot.
Zszedł z łóżka i stanął na nogi. Wziął Smokey i przytulił ją do piersi.
Co? Czemu on jest taki... delikatny?
- Cii już dobrze kochanie - uciszył ją
Byłam zazdrosna o kota. Cicho wypowiedziałam jego imię aby zwrócił na mnie uwagę.
- Shay jak długo już nie śpisz? - Postawił Smokey i podszedł do mnie. Kleknął przede mną.
- Jak sie masz skarbie?
- Boli... - powiedziałam patrząc na plaster na moim udzie.
Harry położył na nim dłoń.
- Mówili, że jak długo sie to będzie goiło?
- Kilka miesięcy. Będziemy musieli iść raz na dwa tygodnie aby sprawdzić czy się prawidłowo goi. - powiedział cicho. - Dali mi leki przeciwbólowe do kupienia jeśli chcesz - potrząsnęłam głową
- Harry to będzie kosztowało fortunę, jak chcesz za to zapłacić? - zapytałam
- spokojnie dam radę. Mam kilka tysięcy dolarów schowanych w moim mieszkaniu. - kiwnęłam głową.
- Możemy wyjść z domu? - powiedziałam bo chciałam zwiedzić okolicę.
- Dlaczego? Shay mówiłem Ci, że masz odpoczywać.
- Proszę - błagałam go - mam kule w domu.
Milczał. Chyba się zastanawiał.
- Harry? - szepnęłam przesuwając nogi tak, że zwisały mi z łóżka.
Harry zerwał się z podłogi i podał mi kule stojące za drzwiami.
- Dziękuje.
- Gdzie chcesz iść? - ruszyłam na korytarz a Harry zakładał spodnie i bluzkę.
- Gdziekolwiek. Nigdy nie byłam poza domem od siedemnastu lat. - odpowiedziałam
Na korytarzu śmierdziało strasznie.
- Umm... Harry mama nadal tam jest? - spojrzałam na zamknięte drzwi
Milczał .Czyli nadal tam była.
Zeszłam ze schodów. Nic więcej nie chciałam mówić.
- Mam pieniążki. Idziemy coś zjeść? - zaproponował
- Okej... - uśmiechnęłam się lekko

- Dr O'Brian? - sekretarka weszła do jego biura. - Znalazłam trochę informacji na temat Harry'ego Styles'a rzekomego chłopaka Shay'ny LeBlanc.
Doktor zdjął okulary i spojrzał na kobietę.
- Co masz na myśli mówią 'rzekomego'?

- No widzi pan... - położyła papiery, które trzymała w dłoni przed jego twarzą tak aby mógł je zobaczyć.
- Pan Styles jest najbardziej poszukiwaną osobą w UK - przeczytał na głos - Co? CO?
- On brutalnie zamordował siedem osób. Ale proszę zobaczyć jeszcze to. - Wskazał mu zdjęcie Shay. - Oni są ze sobą powiązani, są rodzeństwem.
- Jak to? - zapytał nie dowierzając
- Kojarzy pan Daniel'a Styles'a? - lekarz kiwnął głową - Cóż on jest  najbardziej niebezpiecznym człowiekiem, zabił setki ludzi z gniewu. - Doktor myślał, że zamiast pielęgniarki mogłaby być agentką CSI.
- Zgaduję, że wiesz dlaczego był zły - powiedział patrząc na nią.
- Tak wiem. Widzi pan, matka Shay wyszła za mąż pierwszy raz za Daniel'a Styles'a, urodziła syna Harry'ego a trzy lata później wyjechała i zostawiła ich z nieznanych przyczyn.
- I był zły, ze odeszła od niego - Doktor dokończył.
- Dokładnie. Matka Shay ożeniła się po raz drugi i urodziła córkę.
Lekarz wstał i podszedł do niej.
- To było niesamowite panno Grace. 
- Dziękuję proszę pana - powiedziała i wyszła z pokoju. Doktor zadzwonił na policję i im wszystko wyjaśnił...

Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy. Harry położył moje kule obok stołu a mnie usadził na krzesełku.
- Wszystko w porządku? - szepnął kładąc dłoń na moim zdrowym udzie.
Skinełam głową i pocałowałam go w policzek.
- Chciałabym wiedzieć trochę o Historii tego miasta - powiedziałam.- Dlaczego UK i Kanada zawsze były zaangażowane w te same rzeczy?
- Pewnie dlatego, że kiedyś nazywane były Brytyjską Ameryką Północną.
Uśmiechnęłam się.
Podeszła do nas kelnerka i zapytała co chcemy.Wybrałam czekoladę do picia a Harry wodę.
Odeszła i wróciła po minucie. Mój napój miał na górze wisienkę.
- Nie lubię wiśni - szepnęłam
- To dobrze piękna - powiedział i włożył ją sobie do buzi.
Zaśmiałam się i wzięłam łyk napoju.
- Więc co chcesz zjeść?
- Jestem bardzo głodna - przyznałam
- Przepraszam - powiedział owijając rękę wokół mnie.
- Za co?
- Za to, że Cie głodziłem. - wymamrotał całując moją szczękę a następnie policzek
- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej to jeszcze dam buziaka tu i tam. - zachichotałam a on przestał.
- Tak lepiej.
Oboje mieliśmy dobre nastroje. Spojrzałam na niego i pocałowałam go. Toczyliśmy wojnę na pocałunek.
Przeszkodziła nam kelnerka, która przyszła po zamówienie.
- Um... mogę...
- Naleśniki z boczkiem. - Harry powiedział za mnie.
- W porządku a pan?
- Nie jestem głodny.
Gdy kobieta odeszła Harry znów zaczął mnie całować.
- Harry - krzyknęłam
- Kocham Cię - powiedział w moje usta.
Wplątałam palce w jego włosy i powiedziałam coś o czym bardzo marzyłam.
- Ja Ciebie też kocham - pocałował mnie mocniej
- Kocham, Cię, kocham Cię, kocham Cię. - powtarzał - Wiedziałem, że w końcu to powiesz - powiedział patrząc mi w oczy.
- Twoje jedzenie... - usłyszeliśmy głos.
Spojrzeliśmy na kobietę a Harry nadal mnie trzymał. Czułam jak rumienię się.
- Przykro mi ale tego typu zachowanie nie jest tolerowane w naszej restauracji. Muszę was prosić o opuszczenie tego lokalu.
- Przykro nam ale nie możemy tego zrobić - Harry powiedział - Płace za jedzenie i zamierzam je tutaj zjeść.
Kelnerka zacisnęła usta w cienką linię i odeszła. Harry spojrzał na mnie i szepnął mi do ucha.
- Widzisz kochanie. Zawsze wygrywam - owinęłam dłonie o jego szyje i kontynuowałam pocałunek.
- Harry?
- Mhm?- Wymamrotał, zachęcając mnie do kontynuowania.
- Ja naprawdę chcę się napić szejka.
Westchnął, udając, że jest mną sfrustrowany.
- Oczywiście.
Wypiłam wszystko.
- Mogę? - Harry zapytał wskazując na naleśnika.
Ugryzła kawałek. Uwielbiał bekon tak samo jak ja.
Po ukończeniu jedzenia Harry zapłacił. Pani nam powiedziała, że jeśli będziemy się zachowywać tak jak poprzednio jeszcze raz to nas wyrzuci. Harry tylko wzruszył na nią ramionami i wyprowadził mnie na zewnątrz.
- Co ty na to... za każde dziesięć kroków dostaniesz buziaka.
- Mogę przecież normalnie chodzić. - powiedziałam - jest w tym jakiś haczyk?
- Nie ma. - uśmiechnął się - Chcesz mnie pocałować czy nie?
- Chcę
- Perfekcyjnie.
Gdy miałam zrobić krok zauważyłam czerwono niebieskie światła migające niedaleko. Wiedziałam po co przyszli.
- Harry co policja robi w moim domu? - powiedziałam ostrzegając go.
- Co? - odwrócił się twarzą do mojego domu, który był od nas tylko 100m.
Czułam jak mój puls przyśpiesza.
- Harry co się dzieje? - Ludzie obok domu nie zauważyli nas jeszcze, wiedziałam, że przyszli po niego.
Pochylił się tak, że byliśmy na wysokości naszych oczu.
- Dlaczego? - wrzasnęłam. Wszyscy policjanci nagle odwrócili głowy w naszą stronę.
- FBI? - Harry szepnął do siebie.
Zanim się zorientowaliśmy mężczyźni już do nas biegli a inny jechali samochodem w naszą stronę. Dwóch mężczyzn chwyciło mnie za ramiona, ciągnąc do tyłu. Moje kule upadły.
- Harry! - krzyczałam.
Już miał do mnie podbiec ale siedmiu ludzi go zatrzymało. Po chwili leżał na ziemi. Moja noga bolała bardziej niż kiedykolwiek. Znaleźli Harry'ego.
- NIE! - płakałam gdy jeden z nich skuł mnie kajdankami. - Proszę to nie jest tak jak myślicie! Dan! To Dan to wszystko zrobił! - powtarzałam w kółko ale nikt mnie nie słuchał.
- Harry Styles jest aresztowany za kazirodztwo i zamordowanie Greg'a McLennan'a, Sue Vaughan, Meghan Small, Deanna Greene, Ryan'a Dickout, Evelynn Hudson, George'a LeBlanc i jego żonę Tatian'e LeBlanc - mężczyzna mówił do niego a on tylko stała mu się jakoś wyrwać.
- Weź te ręce od niego! To wszystko Dan zrobił! - płakałam gdy podnieśli Harry'ego z ziemi i rzucili nim o maskę samochodu. - Przestań go krzywdzić!
Wyrwałam się i ruszyłam w stronę radiowozu. Złapał mnie Policjant.
- Kurwa nie dotykaj jej - Harry krzyknął
- Harry - łzy spływały mi po twarzy. On nie może mnie zostawić. Nie teraz. - Kocham Cię
- Panno LeBlanc - człowiek za mną starał zwrócić na siebie moją uwagę.
- Kocham Cię Harry! - krzyknęłam
Wepchnęli go do samochodu zatrzaskując za nim drzwi. Starał się je otworzyć ale bez skutku. Bezgłośnie powiedział "Shay" do mnie.
- Nie zostawiaj mnie - Mężczyźni byli zaskoczeni gdy osunęłam się na ziemię, już nie czułam bólu.
Harry był tuż przede mną więc mogłam zobaczyć jego twarz za szybą. Włosy w nieładzie, oczy pełne furii i krwawiąca warga. Funkcjonariusze nie powinni tak traktować człowieka. Trzymali mnie za nadgarstki, pytałam i mówiłam tyle rzeczy...
- Co oni Ci robią?
- Nie zasługujesz na to.
- Wróć...
W końcu zrezygnowałam z krzyków gdy samochód wraz z Harry'm ruszył. Funkcjonariusze zaciągnęli mnie do innego samochodu.
- Proszę zabierzcie mnie do niego, ja go kocham!
- Proszę się zrelaksować. - kierowca powiedział surowo
- Nie! Ja chcę go zobaczyć! Ja chcę go zobaczyć! - krzyczałam nie ubłagalnie
Samochód z Harry'm był tuż przede mną. Udało mi się zobaczyć co robił. Widziałam, że robi to co ja czyli krzyczy na kierowcę.
- Zobaczy go pani niedługo pani LeBlanc - powiedział monotonnie
- Proszę!
Ignorował mnie.Wcisnęłam się w skórzany fotel i płakałam w dłonie.
Przegraliśmy...
_____________________________________________
Uff udało mi się przetłumaczyć jeszcze dzisiaj :D
Mam nadzieję, że wam się podoba! :D
gvhfdjuagdskhfdskfhnds *__________* Ale się dziej ! <3

KOMENTUJCIE <333 100 KOMENTARZY = nowy rozdział ! ! ! ! ! Inaczej kolejny nie przetłumaczę tak szybko PROSZĘ NO PRZECZYTAJ I SKOMENTUJ ! <3 Jeśli komentujesz z anonima podpisz się :D

| ASK |

Blog z JB tłumaczony przez @InsolentDream http://tlumaczenie-tod.blogspot.com/

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 16

Opuściłem pistolet zdumiony tym, że zabiłem własnego ojca. Należało mu się.
- Shay... - upadłem na kolana ku jej boku.
Leżała na brzuchu a ja byłem zbyt przerażony aby ją obrócić. Zakłam, że jej piękna twarz będzie pokryta brudem i krwią. Ściągnąłem kurtkę i bluzkę, którą szybko owinąłem wokół jej uda. Co mam teraz zrobić?! Wiem jak krzywdzić ludzi a nie ich ratować. Odwróciłem ją oby móc związać koszulkę. Czoło miała zadrapane i lekko uszkodzony nos. Westchnęła głośno ponieważ ból się prawdopodobnie nasilał. Byłem zły bo nie chciałem aby czuła ból. Spojrzała nieprzytomna pomimo łez spływających z oczu.
- Cii w porządku. Wszystko będzie w porządku - odgarnąłem jej włosy do tyłu.
- Harry...- płakała
Dzięki bogu może mówić.
- Tak kochanie?
- Szpital - jęknęła.
O kurwa zamykała oczy.
- Nie, nie, nie proszę miej oczy otwarte. Zabiorę Cię do szpitala. - podniosłem ją i nie wiedziałem gdzie iść.
Gdzie jest ten cholerny szpital...
- Shay gdzie jest szpital?
- Nie wiem... - wymamrotała
- Cholera -krzyknąłem
- Proszę Harry
- Staram się kochanie.
Kurwa... nie mam kurtki. Jedynym sposobem aby dowiedzieć się gdzie jest szpital albo zadzwonić po karetkę jest telefon do 999. Wyciągnąłem z kieszeni kilka funtów, wrzuciłem do budki z telefonem i wybrałem numer.
- 999 co się stało?
- Moja dziewczyna została postrzelona...
Po udzieleniu jej wszystkich informacji zsunąłem się wilgotną ziemię mając Shay na kolanach. Muszę czekać.
- Harry to boli. - szlochała
- W porządku - delikatnie pocałowałem ją w policzek
- Oni będą tu za niedługo
Po kilku minutach karetka zatrzymała się przy nas. Ratownicy wyszli wraz z noszami.
Zaproponowali mi abym pojechał z nimi i tak też zrobiłem. Kiedy przybyliśmy do szpitala była już 5 rano. Gdy miałem wejść do działu "nagłe wypadki" zostałem zatrzymany przez sanitariusza. Byłem bez koszulki.
- Co kurwa? Wpuść mnie - wybuchłem
Zapomniałem jaką ma reputację w UK. Nie mogę zwracać na siebie uwagi.
- Przepraszam ale nie może pan tutaj wejść.
- Wpuść mnie!
- Przykro mi ale będziesz musiał poczekać tam - wskazał na inną część budynku
- Dlaczego?
- Ponieważ tutaj nie wolno. Będziemy Cię informować
- To moja kurwa dziewczyna. Ile mam czekać?
Shay nie jest moją dziewczyną ale co miałem powiedzieć...
- Nie wiemy. Proszę iść tam poczekać albo zostanie pan eskortowany.
- Suka - splunąłem idąc do poczekalni.
Opadłem na jedno z krzeseł i czekałem.
Zauważyłem jak sanitariusz podchodzi do recepcji z papierami pod ręką. Kładzie je na blacie. Patrzył na mnie co chwilę i wiedziałem, że mówi o Shay. Odszedł. Podszedłem do pani za ladą i oparłem się o białą nawierzchnię.
- W czym mogę pomóc?
- Zastanawiał się gdzie znajdę Shay LeBlanc?
- Nazwisko pana?
Kurwa nie mogę jej powiedzieć mojego imienia. Nie mam innego wyjścia.
- Harry Styles.
- Nie wolno Ci tam wejść.
- Dlaczego? - krzyknąłem
- Panie Styles proszę usiąść.
- Powiedź mi dlaczego nie mogę się z nią zobaczyć?
- Ponieważ jest na sali operacyjnej.
- Co oni jej robią? - zapytałem
- Usuwają kulę z jej uda
- Ale, ale... kurwa... w porządku.
Wróciłem na krzesełko.
- Masz może jakieś łóżko? Jestem zmęczony jak diabli.
- Nie. - odpowiedziała
_ _ _ _ _ _

- Panie Styles?
- Panie Styles?
Otworzyłem oczy.
- Shay? - Wstałem gwałtownie po czym odwróciłem się do lekarza obok niej. Była na wózku inwalidzkim.
- Tak... - pociągnęła nosem
- Wszystko w porządku? - zapytałem
- W porządku. - powiedziała cicho
- Może wrócić do domu? - spytałem człowieka około 50 lat
- Nie dzisiaj - westchnął
- Co? - warknąłem - Co to znaczy nie dzisiaj?
- Harry proszę... - zamrugała szybko oczami.
O cholera Shay płakała. Biały, gruby bandaż było owinięty wokół jej uda. Czuję się okropnie, to moja wina. Złapałem ją za rękę i ścisnąłem lekko. Skrzywiła się i wyrwała dłoń.
- Jest osłabiona ponieważ straciła dużo krwi. - poinformował mnie lekarz.
Spojrzałem na ścienny zegar. Była 7.30 czyli spałem dwie i pół godziny.
- Czy z nią będzie wszystko w porządku?
Milczał przez chwilę. Kurwa...
- Tak, będzie wszystko w porządku. - W końcu odpowiedział
- To dlaczego do jasnej cholery nie może iść ze mną? - powiedziałem poprzez zaciśnięte zęby.
- Nie wiemy czy jest już gotowa opuścić szpital, do chodzenia potrzebuje kul.
- To ja kupię jej te cholerne kule - byłem już zdesperowany - proszę ja chcę tylko aby wróciła ze mną do domu.
- Mogę zostać na jedną noc... - Shay mruknęła słabo słyszalnym głosem
- Nie chce tego. Mogę sie tobą zaopiekować kochanie.
Uklęknąłem więc byliśmy na równi oczu. Pochyliłem się a Shay lekko pocałowała mnie w usta. Ucałowałem ją jeszcze w palce u dłoni.
- Ona ma wrócić do domu. - Powiedziałem do lekarza nadal patrząc Shay w oczy.
- Panie Styles...
- Kurwa nie mów do mnie po nazwisku. Ona idzie ze mną i nie obchodzi mnie co o tym powiesz. - powiedziałem gniewnie
Stanąłem na nogi. Westchnął więc wygrałem.
- Proszę bardzo.
- Gdzie mogę dostać kulę?
- Możemy pożyczyć na dzisiaj ten wózek inwalidzki ale będzie potrzebny nowy lub kule.
- Dobrze - skinąłem głową wdychając głęboko powietrze.
- Gdzie są Shay rodzice? - Lekarz zapytał mnie. - Ze względów ubezpieczeniowych. Nie mogliśmy się dodzwonić pod numer stacjonarny.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć Shay to zrobiła za mnie.
- Nie żyją... - wyszeptała
Straciła dwie osoby w ciągu dwóch miesięcy. To przerażające.
- Oh dobrze więc dlaczego dałaś numer do domu skoro nie żyją? - skierował swoją uwagę na mnie.
- Ponieważ pan prosił.
Westchnął ponownie. Był strasznie irytujący.
- Dobrze. Potrzebujemy wypełnić jeszcze kilka informacji więc czy mógłbyś iść razem ze mną? - skinąłem głową i zaprowadziłem z nim Shay do innego pokoju.
- Kocham Cię - pochyliłem się i szepnąłem jej do ucha.
- Okej.
Pokręciłem głową. Kurwa wiedziałem, że mnie nie będzie w stanie pokochać.
Odpowiedziałem na wszystkie pytania siedząc obok Shay, która trzymała się za nogę owiniętą bandażem.
- Jak długo jeszcze to potrwa - ziewnęłam opierając głowę w dłoniach. Owinąłem ją ramieniem a jej głowa opadła mi na ramię.
- Tak. - Doktor O'Brian skinął głową.
- Dzięki bogu - odpowiedziała
- Jak daleko ten szpital znajduje się od domu Shay? - zapytałem
- Prosto za rogiem. - Oh nie wiedziałem, że tak blisko.
- W porządku - uśmiechnąłem się.

- Czy wszystko w porządku? - zapytałem gdy wyszliśmy ze szpitala.
Shay wolała iść na nogach ponieważ chyba się wstydziła tego starego wózka.
- Tak - jęknęła
- Nie sądzę, że to jest dobry pomysł
- Harry proszę.
- Okej, w porządku. Przepraszam.
Nadepnęła w dziurę na ulicy przez co złapała głęboki oddech z bólu.
- Kochanie wszystko w porządku? - to był zły pomysł
- Tak - odpowiedziała krótko.
Szliśmy z 20 minut. Stanęliśmy przed domem.
- Powiedział, że musisz odpoczywać. - poinformowałem ją
- Harry ja nie wejdę po tych schodach - jęknęła patrząc na mnie. Cholera
- Możesz. Pomogę Ci.
Zawahała sie ale po krótkiej chwili kiwnęła głową.
- Dziękuje za wszystko.
- To moja wina, nie powinnaś mi dziękować za to gówno. - Miałam na myśli wszystko.
- Nie. Ty mnie uratowałeś.
- Kocham Cię. - powiedziałem ponownie.
- Ja... - pokręciła głową i zaczęłam po woli wchodzić po schodach. Podszedłem aby jej pomóc. Nie może powiedzieć, że mnie kocha... to jest straszne.
Weszliśmy do jej pokoju.
- Połóż się - powiedziałem cicho. - musisz się przespać.
Przykryłem ją kołderką a ona krzywiła się za każdym razem gdy sie poruszyła.
- Boli?- szepnąłem
Skinęła głową. To mnie zabija. On cierpi przeze mnie.
- Chcesz abym sobie poszedł?
Gdybym poszedł może i by poczuła się lepiej ale wróciłbym później.
- Nie. Proszę zostań - wyszeptała
- Jesteś pewna? Nie czuj się jakbym... Nie chcę Cię zranić.
- Proszę. Nie chcę być sama.
- Dobrze. - powiedziałem uśmiechając sie lekko i idąc na drugą stronę łóżka.
Zdjąłem spodnie a Shay próbowała odwrócić wzrok i nie patrzeć. Uniosłem kołdrę i położyłem się obok niej.
- Wszystko w porządku? - zapytałem ponownie.
- Tak - mruknęła odwracając sie twarzą do mnie.
Odgarnąłem kilka kosmyków włosów  z jej twarzy.
Przybliżyła się do mnie i wzięła moją twarz w dłonie. Pocałowałem ją zanim ona zrobiła to pierwsza.
- Ja... - wiedziałem co chciała powiedzieć ale czemu nie mogła tego z siebie wyrzucić.
- Cii... śpij - uciszyłem ją lekko naciskając palcem na jej miękkie usta.
Skinęła głową i ziewnęła, Oparła głowę na mojej piersi. Zasnęła w sekundę tak jak ja.
________________________________________

Więc tak:
- Autorka myśli nad rozpoczęciem pisania drugiej części do tego.
- TO NIE JEST KONIEC PIERWSZEJ CZĘŚCI! :)
- Anonimy podpiszcie się PLZ <333

Komentujcie. Staram się tłumaczyć dla was jak najszybciej a wy nie skomentujecie ? :ccc #Szkoda ;(
Ten rozdział miałam dodać dopiero w tygodniu ponieważ pod rozdziałem 15 było tylko 30 komentarzy. A przetłumaczyłam od razu gdy wyszedł. Dla was ! :cc

PROSZĘ KOMENTUJCIE <3 
Na TT piszcie coś odnośnie bloga z #FTHAMPL <3